Opublikowany przez: monika.g 2016-03-15 10:12:30
Jak choćby w kawiarni na Żoliborzu, gdzie w ciągu dnia zajrzałam kiedyś na kawę. Przy stolikach fajnie ubrani młodzi ludzie. Wiesz, tacy trochę hipsterzy. Ubrani luźno, w ciuchy z dresówki, brody, tatuaże. Taka nonszalancka inteligencja. Siedzieli, gadali, śmiali się, pili i jedli, a w wózkach i chustach spały niemowlęta. W ostatni weekend byłam wieczorem w centrum Warszawy. Minęłam trzech mężczyzn przed 30-tką. Dobrze ubrani, przystojni, roześmiani. Szli przez miasto, jakby mieli tej właśnie nocy poderwać najfajniejsze laski w mieście. A może takiego animuszu dodawała im dziewczyna, która była z nimi? Bo jeden z mężczyzn niósł w ręku fotelik z uroczym, ubranym od stóp do głów w róże, niemowlakiem.
Podoba mi się, że rodzice w dużych miastach (nie wiem jak jest poza nimi – może ty masz jakąś obserwację na ten temat?) coraz częściej wyglądają tak samo, jak wszyscy inni. I właśnie o tych i kilku innych spostrzeżeniach chciałam napisać. Jednak siedząc na kolanach i wygrzebując ze szpar pomiędzy deskami w kuchni i dużym pokoju rozbite jajka, postanowiłam napisać o czymś zupełnie innym. Musisz wiedzieć jedno – na podłodze w całym mieszkaniu mam deski. Celowo nie piszę parkiet, ani drewno, tylko właśnie deski. Są cudowne i tworzą niezrównany klimat, jednak są surowymi dechami położonymi w latach ’80 i w żaden sposób niezabezpieczonymi. Między nimi są szpary – miejscami minimalne, gdzie indziej kilkumilimetrowe. Mycie tej podłogi, a zwłaszcza doczyszczanie tych szpar są koszmarne. Dziś właśnie, pracując metodycznie, usunęłam z desek i przestrzeni między nimi cztery surowe jajka.
Nie, to nie wypadek przy pracy, kiedy moje dziecko chciało mi pomóc przy śniadaniu. To ja, świadomie i z premedytacją rozrzucałam jajka po domu, a na pewno ostatnie, czwarte. Trzy pierwsze może poleciały z bezsilności. Bo trochę szkoda mi było tłuc naczynia, przede wszystkim dlatego, że nie chciałam sprzątać ich rozbitych kawałków. Nie wpadłam wtedy na ten logiczny bądź co bądź pomysł, że jajka będą jeszcze gorsze. Ostatnie jajo rzuciłam z impetem już dla czystej przyjemności. Nigdy wcześniej nie ciskałam jajkami o ziemię i przyznaję, że jest to niezwykła przyjemność, porównywalna jedynie chyba do wkładania dłoni do worka z ziarnami kawy.
Siedząc na tych kolanach i sprzątając rezultaty własnej furii, byłam wściekła – na siebie za jajka, na mojego chłopaka za to, że wyszedł bez słowa. A przecież 15 minut wcześniej byliśmy uśmiechnięci, wyspani i zakochani. Nasza córka spała u babci, my wyszliśmy wieczorem na kolację, a potem wcześnie się położyliśmy, żeby dziś być od rana radośni jak skowronki. I tak właśnie było – czytaliśmy książki jeszcze w łóżku i żaden słodki dziecięcy głosik nie burzył spokoju leniwego poranka. Potem zaczęliśmy razem robić śniadanie. A potem mój ukochany powiedział poważnym tonem, że chce, żebyśmy dziś usiedli na spokojnie i zrobili status odnośnie zakupów, bo nikt tego ostatnio nie pilnuje i mamy braki w zapasach. A mnie ten „status” tak wkurzył, że coś powiedziałam (nie wiem nawet co), mąż coś odpowiedział, a potem mówiliśmy coraz głośniej, a ja miałam w głowie tylko myśl, że on lekceważy moje potrzeby, że zawsze jego sprawy są ważniejsze, że on nigdy… A wszystko to, co myślałam, nie było ani dobre, ani prawdziwe, ani nawet pożyteczne.
Ledwie zdążyłam doczyścić podłogę, ukochany wrócił i – trochę jeszcze naburmuszeni – zaczęliśmy rozmawiać. I okazało się, że w naszych głowach podczas poprzedniej wymiany zdań odpaliły się jakieś skrypty, schematy, jakieś przekonania, jakieś żale, które są tematem na oddzielną, długą i spokojną rozmowę. A temat zakupów dało się załatwić w 10 minut. „Niezłe jaja” – pomyślałam sobie po wszystkim. Bo komunikacja to największa pułapka, ale przede wszystkim największy zasób związku. Mojego, twojego. W ogóle każdego. Nie tylko związku, każdej relacji – pamiętajmy o tym, komunikując się z dziećmi. One też kiedyś będą budowały własne związki. Niech od razu powiedzą: „Ale mnie to wkurzyło, poczułam się wykorzystana/zignorowana/pominięta”. Niech nie ciskają jajami, chyba że dla przyjemności.
Autorka:
Dorota Lipińska - autorka książek dla dzieci, założycielka www.soojka.pl
Pokaż wszystkie artykuły tego autora
Dorota Lipińska 2016.03.17 17:39
To prawda, dlatego tym bardziej ważne, żebyśmy potrafili dobrze się komunikować :)
Dorota Lipińska 2016.03.17 15:25
To prawda, dlatego tym bardziej ważne, żebyśmy potrafili dobrze się komunikować :)
brownduck855 2016.03.15 15:47
Świetny artykuł. Jak wiadomo czasy się zmieniają. Portret modelowej rodziny w społeczeństwie również... :)
Nie masz konta? Zaloguj się, aby pisać swoje własne artykuły.